Oj, nasypało w tym roku tego białego zawalidrogi! Nasypało niemało!
Myślę, że nawet dzieciom zbrzydło już to białe szaleństwo, tym bardziej, że na dworze mróz!
W nocy powyżej dwudziestu stopni mrozu, a w dzień tyćkę mniej. W takie dni najlepiej podziwiać świat z okna. Kto nie musi niech nie wychodzi. Ja w zasadzie nie muszę. Siedzę w ciepełku i coś tam stukam na klawiaturce. Nawet Strzałka wybiera miejsce przy kominku. Ani myśli za panem po działce biegać. Bo pan, niestety musi. Na ten mróz i poniewierkę.
Zwierzęta trzeba nakarmić. Zapasy z piwnicy Piotra przynieść. Śnieg ze ścieżek odgarnąć. Do sklepu się wyprawić.
Tak. Dzisiaj już nie, ale kilka dni temu, wiejska droga była kompletnie nieprzejezdna. Wyglądało to tak, jakby zapomniano o Stanach w tegorocznych planach odśnieżania. Mieszkańcy wioski sami próbowali ratować sytuację i ciągali za traktorami jakieś własne ustrojstwa. Chwała im za to. W ten sposób, ci co naprawdę koniecznie musieli dostać się do miasta, mieli jakąś szansę wydostać się na drogę powiatową.
Z tym odśnieżaniem to dziwna sprawa. Końcem zeszłego roku, gdy śniegu też niemało napadała, to odśnieżano drogę przez Stany, czyli gminną. Zapomniano o tej powiatowej. Początkiem tego roku odśnieżano powiatową, a zapomniano o gminnej. Widać wyraźnie, że coś nie styka na stykach. Mieszkańcom wioski to, tak i tak śnieg w oczy, a lód pod koła!
Ale to twardzi ludzie, nie miejskie pieszczochy i radę sobie dają.
Mają gumofilce(!), kufajki, czapki uszanki i co tam jeszcze komu z dawnych zapasów zostało. O taki ubiór coraz trudniej! Teraz śnieg i mróz w zimie to anomalia. Za moich czasów inaczej bywało…
Mój mąż też stroi się w to wszystko i tylko wtedy daje radę coś na dworze zrobić.
Dwa dni z rzędu, z powodu śniegu, musiał pieszo maszerować do sklepu. Coś około jednego kilometra w jedną stronę.
Nawet latem, gdy pogoda piękna pieszo nie chodził. Za daleko.
Teraz – śnieg, mróz i wietrzysko. A on musi.
- Psa byś na dwór nie wygoniła, ale męża tak! – Śmieje się do mnie, gdy mówię, że chlebuś się kończy.
Ma rację z tym psem. Chociaż Pagon to cały czas na dworze.
Przed wyjściem sprawdzam czy mąż ciepło opatulony. Upewniam się że najedzony i napity do syta.
- A może coś mrozowego na drogę? Nie? No to z Bogiem!
Jak na wojnę!
I wrócił jak z wojny, z trofeum! Mamy chlebek. I do chlebka. I porcyjki dla Strzałki i Pagona.
Dla uatrakcyjnienia nudnych dni zimowych, energetyka dodała coś od siebie. Prąd to pojawiał się, to znikał, aż można było dostać bzika. Zaczęło się w noc sylwestrową i z przerwami trwało prawie trzy tygodnie. Nie, żeby na długo! Ot tak, żeby tylko nieźle wkur…
Z tym prądem to tak jest. Jak nie mróz, to śnieg, lub deszcz, albo wichura, aa jeszcze upały.
Co to mnie obchodzi?! Dajcie linie w ziemię i już. Ceny w górę, usługa w dół.
Dwa lata temu wydano kupę pieniędzy na wymianę słupów i całej trakcji prowadzącej do naszej wioski. Po co?
Ja rozumiem, że ekstremalne sytuacje pogodowe mogą być przyczyną utrudnienia dostawy prądu, ale… XXI wiek, komputery, głowy coraz bardziej twórcze… może pora z tego korzystać, a nie bazować na uprawnieniach monopolisty? I nie wszystko wypada upychać pod pojęcie ekstremy. Starczy narzekania. Prąd na razie jest, a świat się zmienia…
W lesie leży taka gruba warstwa śniegu, że nie da rady spacerować po nim. Wiem, bo wybrałam się któregoś dnia na spacer z Dominiką i ze Strzałką i musiałyśmy zawrócić. Zapadałyśmy się do pół łydki i po kilkudziesięciu krokach odechciało nam się takiego spaceru.
Już na obrzeżach lasu widać, że zwierzęta też mają problem ze śniegiem. Całą żywność przykryła biała kołderka grubości 30 i więcej centymetrów. Próbują to rozkopywać. I widać, że wiele tropów prowadzi w stronę wioski. Przy ludzkich osadach liczą na łatwiejsze znalezienie jedzenia. To dlatego tak psy po nocach ujadają! Ślady sarenek dochodząć wręcz pod nasz płot. A wczoraj, mąż gościł na działce całe stadko kuropatw. Jedna była bardzo poraniona, pewnie przez psy, i niestety zdechła. Reszta najadła się i potruchtała gdzieś w swoją strone. Może jeszcze tutaj wrócą, wiedząc że czeka na nie zboże?
Nie wiem jak inni, ale ja z utęsknieniem czekam na wiosnę.
LiniSemen