Zimę mamy już za sobą. Zdarzyć się może, że jeszcze trochę nam pomrozi, może i śniegiem w oczy sypnie, ale już nie na długo. W końcu, będzie musiała poddać się i odejść za lasy i góry. I dobrze jej tak! Nieźle już wszystkim dała się we znaki. Śnieg tak długo zalegał, że aż przestał cieszyć.
Ciągle biało i biało…
Ciągle zimno i zimno…
Ot, tak już sobie ludziska marudzili, z braku urozmaicenia w aurze pogodowej.
I mamy urozmaicenie! Śnieg stopił się i… no właśnie, Odrą płynie wielka woda. Od kilku dni nie mieści się już w korycie więc zalewa łąki, pola i lasy położone za wałem przeciwpowodziowym. Moja działka jest tak blisko wału, że jestem osobiście zainteresowana poziomem wody w Odrze. Zdarza się, że przy bardzo wysokiej wodzie, na części działki wychodzi gruntowa woda. Wyjdzie i zejdzie, nie mam na to żadnego wpływu, ale mam poczynione pewne obserwacje.
Cokolwiek działoby się złego w górnym biegu naszych rzek (Odry, Wisły i tych co do nich wpadają), wcześniej lub później przetoczy się falą powodziową i przez nasze ziemie, aż do Bałtyku! Przez kraj cały! I niewiele pomogą sztaby antykryzysowe, przeciwpowodziowe i jakie by tam nie powoływał. Bo przecież ich zadaniem jest sprawne działanie na wypadek powodzi, a nie jej zapobieganie. Jedyne działanie przeciwpowodziowe jakie inicjują, to rozbijanie kry na rzekach i chwała im za to. W przypadku wezbrania wód z powodu roztopów śniegu lub ulew, to tak jak i reszta społeczeństwa patrzą w niebo i drżą o stan wałów. W razie czego łatają, naprawiają i walczą z żywiołem próbując ograniczyć jego skutki. I jak wszyscy, z upragnieniem czekają, kiedy woda spłynie do morza bez wyrządzania szkód. Wcześniej czy później spłynie, bo tak to działa- woda płynie z góry do dołu, nigdy na odwrót. Mija czasu niewiele, przychodzi lato, upały. Poziom wód w rzekach i wód gruntowych będzie tak niski, że znowu będzie powód do narzekania i obwoływania klęski żywiołowej tym razem suszy. I tak to działa w przyrodzie cyklami. I tak samo cyklami wraca temat braku zbiorników retencyjnych w Polsce i potrzeby ich budowania. I zlicza się straty poniesione na skutek powodzi i suszy i …
Anomalii w przyrodzie coraz więcej i coraz bardziej katastrofistycznych. Ziemia, z naszej winy, robi się dla nas coraz mniej gościnną i coraz bardziej nieprzewidywalną. Ale… to zdarza się cyklicznie, od lat, tylko w mniejszej lub większej skali. Czy samo tylko obserwowanie żywiołu i podliczanie poniesionych strat to wystarczające działanie antykryzysowe?!
Czy słodka woda nie jest zbyt cennym bogactwem naturalnym, żeby tak “spuszczać” ją przez kraj jak w jakimś sedesie?
A są kraje na świecie gdzie każda kropla jest na wagę złota.
LiniSemen