Dzisiaj przeprowadziliśmy kozy na osobny wybieg.
Od czasu pamiętnego buntu Szafira, nasze kozy i capek siedziały razem na jednym wybiegu. Dobrze im było. Ani się nie tłukły, ani sobie nie dokuczały. Tuptusia, jak zawsze spała na swojej półeczce, a Szafir i Muszelka w zagrodzie Cypisa tak, że Rajan miał dla siebie resztę pomieszczenia.
Tuptusia i Muszelka są kotne (jednak obie!) postanowiliśmy więc, że już teraz oddzielimy je od panów. Chodziło zwłaszcza o Tuptusię. Od kilku dni coraz trudniej było jej wskakiwać na półkę, a za nic nie chciała spać w innym miejscu. Z obawy, żeby sobie coś nie zrobiła, dzisiaj obie kozy pomaszerowały na dawny wybieg capów. Zamiana miejsc.
Wcale nie pomaszerowały, tylko mój mąż i Piotr musieli zaciągnąć je tam za rogi! Dobrą godzinę meczały w stronę capów i kombinowały jakby tu się wydostać z wybiegu. A to kopytkiem w bramkę trącały. Może się otworzy? A to próbowały wydostać się między żerdkami (zwłaszcza Tuptusia). Mąż biegiem dowiązywał(!) żerdki, żeby się nie mogła pomiędzy nimi przecisnąć.
I suchy chlebek nie na wiele pomógł. Owszem, coś niecoś zjedzono, ale tylko tak symbolicznie, między meczeniem.
Dopiero jak zaczęło się ściemniać, to kozy umilkły. Poszły obejrzeć nową stajenkę i chyba im się spodobało. Lokal na ich cześć wywietrzony, wyczyszczony i pomalowany na biało. Całkiem ładnie. No i tutaj mają fajny paśnik na wybiegu! Zobaczymy jak to jutro z nimi będzie.
I one i ich małe będą miały lepiej.
Ale czy to zaakceptują?
LiniSemen