Wczoraj odszedł od nas Rud.
Zdechł nie wiemy z jakiego powodu. Miał zaledwie pięć lat. Cierpiał dni kilka, ale do końca nie spodziewaliśmy się takiego zakończenia. Był młodym silnym capem i wierzyliśmy, że poradzi sobie z chorobą. Niestety, ale nie.
Jest mi bardzo smutno. Jak po stracie kogoś bliskiego.
To był mój cichy faworyt. Dzięki mnie trafił do nas. To ja uparłam się, żeby i jego kupić. Mąż wybrał Szafira. Ale mnie urzekła trójkolorowa barwa sierści Ruda. Podejrzewam, że Rajan jest jego potomkiem, z uwagi na białe kopytka. Później w okresie dorastania, Rud dostał taką romantyczną długą grzywkę spuszczoną na oczy. I potrafił tak podrzucać głową jakby sobie tym ruchem grzywkę poprawiał. Jak niektórzy ludzie.
Zawsze wydawał mi się romantykiem. Widziałam jak przyglądał się kwiatom koniczyny rosnącej na wybiegu. Stał nad nimi i przekrzywiał łeb to na prawo to na lewo. Naraz podszedł do niego Szafir i … zżarł kępę koniczyny. Rud się oburzył i coś mu nagadał basem. Potem odszedł na bok i znów się na coś zapatrzył. Nie był przywódcą. To Szafir dominował. Jednak były momenty gdy Rud walczył z Szafirem tak długo dotrzymując mu pola w trykaniu, aż obydwóm krwawiły łby w miejscach skąd wyrastają im rogi.
Dobrze, że mamy tyle zdjęć z Rudem. Zawsze gdy będziemy je oglądać to będzie trochę tak jakby ciągle był z nami. Jakby ciągle był młody, zdrowy i wesoły. Mam nadzieję, że pozwolą mi one zapomnieć o jego ostatnich chwilach życia. Uff. Naprawdę cierpiał.
LiniSemen