Dookoła maj, dookoła zielony raj. Miesiąc zakochanych, kochających, pragnących. Utarło się myślenie, że emocje związane z tymi uczuciami dotyczą tylko młodych, albo przynajmniej pary młode stażem. Wszyscy inni powinni już w tej dziedzinie mieć wszystko „poukładane”. Może tacy się trafiają, niestety nie na mojej drodze. Ostatnimi czasy w rozmowach z rodziną lub ze znajomymi ( z mojego przedziału wieku) ciągle wypływa temat tych właśnie uczuć, a raczej ich braku. Myślę, że wiąże się to właśnie z naszym „ średnim” wiekiem. Teraz czujemy się już mniej odpowiedzialni za nasze dzieci, a jeszcze na tyle młodzi że chcemy odczuwać emocje związane z miłością. Te zaloty, ten dreszczyk oczekiwania, niepewności, to poczucie niezwykłości, świeżości! To, że komuś możemy się podobać, być dla kogoś nowością, wyzwaniem. No cóż, stare związki, w ciągu tych wspólnych lat odchowywania piskląt, dawno już się znudziły. Nie wiadomo kiedy my i nasze potrzeby zeszliśmy na odległy plan. Liczyły się tylko dzieci i dom. Większość par, albo przestała już w ogóle ze sobą rozmawiać, albo ranią się słowami lepiej niż niejeden szermierz szpadą. Ale ciągle są razem. Pewnie do czasu, aż jedno z nich nie poczuje do kogoś nowego majowych emocji. I przypomną sobie wtedy, że z miłości można szaleć! Noce nie przespać myśląc o ukochanej osobie. Świata poza nią i jej potrzebami nie widząc. I na nowo poczują... Czytaj więcej→
Maj to kochanek delikatny. Najpierw uwodzi nas zapachem bzów i konwalii. Oczarowuje zielonością młodych listków drżących w leciutkich podmuchach wiatru. Ozłaca nas promieniami słonka. Czaruje. Zabiega. Adoruje. Daje nawet więcej niż oczekujemy. A to dorzuci tęczę po deszczyku, a to widok bociana spacerującego po łące. Maj to kochanek nieokiełznany. Z dnia na dzień bucha wszechobecną zielonością. Rwie nasze zmysły paletą barw i zapachów. Wikła nas we wszechobecną orgię zmysłów. Rozbudza. Rozpala. Tętni. I my z nim tętnimy. Pulsujemy. Oczekujemy. Maj to kochanek doświadczony. To leciutko trąci nasze zmysły, to nimi szarpnie z sił całych. Gra na nas, z wprawą mistrza wydobywając och! i ach! z piersi naszych radosnych. I dech nam zapiera. I serce zamiera. Euforia unosi. A Maj prosi: Kochaj! Kochaj!! Kochaj!!! Wszystkich i wszystko! … nie tylko mnie. LiniSemen Czytaj więcej→
Wszystko i wszyscy jakby sprzysięgli się przeciwko mnie! Nic mi się nie udaje! Porażka za porażką! Czuję wtedy, że za chwilę, albo wybuchnę ze złości, albo się rozryczę. W sercu chowam do wszystkich żal. I za co? Nie do końca wiem. Czuję się skrzywdzona, zraniona. Mam wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciwko mnie… Co wtedy robię? Idę na daleki spacer do lasu, przytulam się do pnia drzewa i chłonę w siebie jego siłę i spokój. Maszeruję przez pola i łąki wsłuchując się w ptasi śpiew, wypatrując sarn i zajęcy. Siadam na brzegu rzeki i patrzę w przepływający nurt. Podziwiam zachód słońca nad łąką, równie piękny jak ten nad morzem. Kładę się na sianie i wdycham jego zapach. Idę do lasu na grzyby lub na jagody. W dni, gdy nie chce mi się daleko spacerować, to po prostu idę do moich kóz, głaszczę je, karmię chlebkiem i patrzę na ich zabawy. … Wszystko zależy od pory roku i dnia. Sposobów mam dziesiątki i zawsze działają. Po prostu zachwycam się pięknem otaczającego mnie świata i wyciszam się. Na nowo odzyskuję poczucie proporcji. I dociera do mnie, że… to ja sama pozwoliłam wielu moim problemom urosnąć do takich rozmiarów! Tak naprawdę, ja i moje problemy jesteśmy wielcy i istotni tylko w moich własnych oczach. Dla świata nie istniejemy. Po co więc miałby ze mną walczyć? Odzyskuję właściwe proporcje w ocenie przeszkód, które muszę pokonać. Mobilizuję się do... Czytaj więcej→
Moje i twoje życie to wieczna konsumpcja. Stałyśmy się jej niewolnicami. Reklama, tak agresywnie bombardująca nas we wszystkich mediach, wtłacza nam w umysły, że musimy mieć: nowy samochód…. który tak i tak służy tylko do jeżdżenia, nowe łóżko… na którym tak i tak będziemy tylko spali, nowy stół… przy którym tak i tak będziemy tylko jedli, nowe markowe ciuchy i buty… które tak i tak zaraz okażą się niemodne, najnowszej generacji kosmetyki… które tak i tak czasu nie zatrzymają. Szarpiemy się i dajemy z siebie zbyt wiele dążąc do zaspokojenia rozbudzonych potrzeb. Tylko czy aby na pewno są to nasze potrzeby? Zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy się, czy to wszystko da nam więcej szczęścia? Nam i naszej rodzinie? Pewnie, że możemy jeszcze więcej pracować odkładając swoje prawdziwe potrzeby na później. Możemy mieć coraz więcej pieniędzy, tylko czy czasu mamy coraz więcej? Doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, a nasze życie z każdą godziną mija. Pędzimy coraz szybciej do kresu naszych dni łudząc się, że kiedyś uda nam się jeszcze pożyć tak jak byśmy chcieli. Kiedy? - No , zarobię jeszcze tylko na nowszą wersję samochodu, na nowszy ful wypas telewizor, na wczasy za granicą, na … Pierdu pierdu, baju baju. Ten pęd nigdy się nie skończy! Coraz więcej pragniesz mieć. A kiedy chcesz być? Być sobą. Być szczęśliwą. Byś spełnioną. Czy będziesz sobą pod warstwą... Czytaj więcej→
Zanim jeszcze ich poznałam doszły do mnie szepty: …siedemnastolatek…ona niewiele więcej…gówniarze…bez ślubu…półroczne dziecko. Słychać w nich było zgorszenie i nieżyczliwość. Wzbudziło to moją ciekawość i chęć poznania ich. Z nią mijałam się czasami na korytarzu i poza tym, że była młodziutka i bardzo ładna to niewiele mogę o niej powiedzieć. Nie zamieniłyśmy ze sobą więcej niż dziesięć słów. Jednak z zaobserwowanych sytuacji wiem, że była matką troskliwą i opiekuńczą. Jego poznałam bliżej. Pierwszy raz zobaczyłam go w kąciku jadalnym wyznaczonym dla rodziców. W pierwszej chwili nie domyśliłam się, że to on. Włosy wygolone, tatuaż na ręce – wyglądał na ponad dwudziestkę. To on zaczął ze mną rozmowę. Zapytał o to ile lat ma moje dziecko. Bardzo się zdziwił, że jest starsze od niego. Krótko opowiedziałam mu, dlaczego ciągle jeszcze jest pacjentem tej kliniki dziecięcej. Zrozumiał. Pogadaliśmy o przebiegu choroby naszych dzieci. Opowiedział mi, że właściwie nie chciał wyrazić zgody na przeszczep, ale matka jego dziewczyny bardzo nalegała, widząc w tym jedyny ratunek dla wnuczka. Rozmowa nie trwała długo, tyle że zdążył zjeść szybki posiłek. Przeprosił i wrócił na salę do synka. Potem wiele razy mieliśmy okazję prowadzić takie krótkie rozmowy. Raportowaliśmy sobie stan naszych chorych, pocieszaliśmy się, że wszystko będzie dobrze. I on i ona... Czytaj więcej→
Nie daje mi spokoju film obejrzany w tym tygodniu w telewizji. „Amerykańska dziewczyna” reżyserii L.Kramera. Oparta na faktach historia romansu pomiędzy 35-letnią kobietą, a 13-letnim chłopakiem. Prosta różnica wieku szokuje i bulwersuje. Pikanterii dodaje fakt, że Mary jest nauczycielką Williego, do tego mężatką i matką czwórki dzieci. Jednak, tak naprawdę, ona ma wiele cech i zachowań dużo młodszej dziewczyny, a on dużo starszego mężczyzny. Kobieta w tym związku zaspakaja głównie swoje potrzeby emocjonalne, chłopiec fizyczne, ale wynikające z głębszych uczuć do niej, a nie tylko z popędu. Już wcześniej przestał być prawiczkiem. Adoruje ją i zdobywa. Ona ulega i suma summarum rodzi mu dwójkę dzieci. Po drodze traci męża, którego nigdy nie kochała i prawo do opieki nad własnymi dziećmi. Za molestowanie nieletniego trafia do więzienia na 7 lat, pomimo że ani on, ani ona nie godzą się z takim postrzeganiem ich związku. Ten młody mężczyzna twierdzi wręcz, że będzie na nią czekał i że się z nią ożeni. Tyle w skrócie film, a moje przemyślenia? Młody wiek partnera i duża różnica w latach nie bulwersują mnie. Biologicznie ten związek jest możliwy i chyba wręcz udany. On jest gotowy na współżycie i nawet doprowadza do prokreacji. Zadziałała między nimi chemia (feromony), są dla siebie atrakcyjni. Co ważniejsze to ona czuje się w jego oczach atrakcyjna, pożądana. Psychicznie i emocjonalnie... Czytaj więcej→
Kwiecień to miesiąc pełen obietnic. Będzie pięknie, zielono, ciepło. Dni będą długie i słoneczne. Wieczory pogodne i mruczące. Od słotnej jesieni ho,ho ile nas dzieli. Do mroźnej zimy jeszcze dłużej. Jest cudnie, a będzie jeszcze cudniej. W przyrodzie tak jest. Kwiecień to plecień, który raz nas ogrzewa słoneczkiem, a za chwilę schłodzi zimnem. To rozjaśni się niebem błękitnym, to zamgli i deszczem popłacze. Potrafi nawet śniegiem wszystko otulić. A wszystko to zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz tak, a za chwilę już inny koloryt. Inny nastrój. W życiu też tak bywa. Kwiecień bierzemy takim jaki jest. Nie męczą nas jego zmiany, jego nastroje. Bawi nas jego wieczny primaaprilisowy humor. Nie chcemy aby się zmienił. Przecież jest jedyny, niepowtarzalny. W życiu trwa to krótko. A Kwiecień tak naprawdę nic o nas nie wie. Nie zna naszych potrzeb, pragnień i oczekiwań. Choć niby cały jest dla nas… I to życie właśnie. Dla mnie kwiecień to miesiąc mojego ślubu. W tym roku przyniósł mi dziwne życzenia: „Życzę Ci zadowolenia z męża.” Wieczorem, siedząc nad kieliszkiem naleweczki, wspominałam wszystkie wcześniejsze rocznice. Z roku na rok bukiety kwiatów skromniejsze i wiązanki życzeń wątlejsze, aż do takich kompletnie nic nie mówiących. Komu życzy? Kto? I właściwie czego? Kwietniu, kwietniu, kłamczuchu. Nie tak daleko znowu od ciebie do zimy. LiniSemen Czytaj więcej→
Wcześniej miałam silne przeświadczenie, że moim życiem kieruję ja sama. Praca, dom, przyszłość dziecka- wszystko poukładane na wiele lat do przodu. Ambitnie i bez taryfy ulgowej realizowałam życiowe plany, mobilizując do działania siebie i rodzinę. Nie brałam pod uwagę jakiejkolwiek korekty moich celów życiowych. Materialnie- bardzo dobrze, emocjonalnie- komfortowo, bo bez poważnych problemów. Żyć nie umierać. Co dziwne, taka jest moja ocena tamtych dni, ale… z perspektywy dnia dzisiejszego. Wtedy jednak wiecznie zamartwiałam się duperelami i dążyłam do dupereli. Do czasu. Choroba w rodzinie i wszystkie plany przestają się liczyć. Żyję dniem dzisiejszym bojąc się jutra. Każdy dzień celebruję jak świąteczny tym bardziej, że ciągle wisi nad nami choroba i widmo śmierci. Mija lat kilka i pozwalam sobie na optymizm. Znowu chcę kreować swoją przyszłość. Teraz nie zależy mi już na dobrach materialnych. Otaczam się zwierzętami i przyrodą. Wyciszam. Łagodnieję. I znowu wszystko się powtarza. Tym razem nie wystarczą tabletki. Zabieg przeszczepienia szpiku. Jeszcze wierzę, że mogę dalej mieć wpływ na życie bliskich. Czytam o nowych metodach leczenia, o nowych lekarstwach, o naukowcach pracujących nad … . Takie piękne czasy! Tyle i tak szybko się zmienia. Ale dla mojego chorego zbyt wolno. Decyzja. Musicie podjąć decyzję. On musi podjąć decyzję, jest już dorosły. Lekarze mówią: To musi się stać... Czytaj więcej→
Na dworze mroźna zima. I śnieżna. Miasto, zasypane śniegiem, walczy o utrzymanie drożności chociaż na głównych arteriach. Wszystko, co mniej ważne tonie w śniegu. Zwłaszcza chodniki. Pieszych mało. Pogoda skutecznie zniechęca do wychodzenia z domu. Nie próbuję nawet szukać jakiegoś przystanku autobusowego. Nie wiem gdzie są. Zresztą, nazwy ulic, z wykazu ich tras, nic by mi nie powiedziały. Nie jestem stąd. Wiem dokąd zmierzam. Widać ją z daleka. Do Katedry. Chcę podziękować za to co dotychczas. I prosić na przyszłość. Klęczę w “mojej” ławce. Tutaj, w czerwcu, znalazłam karteczkę z Nowenną do św. Judy Tadeusza w zupełnie beznadziejnych przypadkach. Jakże na czasie! Ja, nie wierząca w takie łańcuszki, przez dziewięć dni, roznosiłam karteczki po kościołach. Intencja oczywista. Za wyzdrowienie mojego syna. Wyszedł z kryzy. Klęczę w ławce i chłonę całą sobą tą atmosferę spokoju, zawierzenia i ukojenia. Potrzebuję tego. Muszę poczuć, że nie jestem z tym sama. Dookoła modlą się inni ludzie. Po cichutku toczą swoje rozmowy z Bogiem. Moje usta poruszają się w rytm Ojcze nasz. Później zaczynam modlić się swoimi słowami. Dziękuję ci Boże że zawsze otaczasz mojego syna swoją miłością i opieką, że zawsze jesteś przy nim, że dałeś mu tak wiele: mądrość, dobroć, urodę, czułe serce, że tak wielu go kocha, że dla tak wielu jest ważny, że wspierasz go w chorobie oszczędzając... Czytaj więcej→
Nie jest lekko w tym kraju absurdów. Bo czy nie jest absurdem, że Państwo jest tak często w opozycji do wszelkich działań swoich obywateli, z których nomen omen mogłyby być pieniądze zasilające to Państwo? Osoba, która chce prowadzić swoją działalność i jeszcze nie daj Boże osiąga sukcesy, od razu jest postrzegana jako społecznie podejrzana. Od dawna wiadomo, że Polak nie lubi, oj nie lubi, jak innemu jest lepiej. To go wcale nie mobilizuje do równania do lepszych. On zaczyna kombinować jakby tu tego lepszego ściągnąć w dół. Politycy i urzędnicy ciągle wymyślają coś nowego, czym by tu zniechęcić, utrącić chętnych podjąć własną działalność gospodarczą. Mamy od niedawna nowy Sejm i rząd, są nowe obietnice zmian na lepsze i dla dobra nas wszystkich lepiej, żeby nie zostały tylko pustosłowiem. Pora uczciwie przekalkulować, czy nie lepiej naprawdę odciążyć ludzi, którzy sami chcą stworzyć sobie miejsce pracy, niż ponosić na nich wydatki jako na bezrobotnych. Te dzisiejsze i te przyszłe wydatki. Dlaczego tak wielu pracujących musi godzić się na najniższą płacę ustaloną przez Państwo. I ile takich osób to samo Państwo musi wspierać zapomogami, zasiłkami, dożywianiem dzieci…. bo rodziny nie są w stanie utrzymać się z osiąganych zarobków, a generowany przez nich zysk zostaje w kieszeni prywatnych, często zagranicznych , firm? Dlaczego rzesze tych ludzi zwiększa samo Państwo poprzez Urzędy... Czytaj więcej→