Nasze kózki, Muszelka i Nutka, to chociaż siostry, ale charaktery całkowicie odmienne. Muszelka jest jak zabawka przytulanka. Od czasu gdy odzyskała mamę, przestała się nas bać. Sama podchodzi do nas i trącając kopytkiem po nogach, albo trykając lekko łebkiem, prosi o głaskanie. To taka nasza żywa kozia terapia na smutki. Zawsze i wciąż chętna do pieszczot. Cierpliwie znosi nasze głaskanie i przytulanie. Ciągle trzyma się blisko Cypisa. Razem z nią je i śpi. Nie psoci i tylko czasami daje się namówić Nutce na trykanki. Jak to wygląda? Kózki stają naprzeciwko siebie. Jednocześnie wspinają się na tylne nogi i opadają na przednie z całej siły zderzając się rogami. Aż słychać wyraźny trzask. Powtarzają to kilka razy i rozchodzą się odpocząć. Krzywdy sobie nie robią, ale na pewno w łebkach im od tego huczy. Druga z sióstr, Nutka aż do tragicznej śmierci, została dzika i nieufna. Każda próba zbliżenia się do niej kończyła się jej ucieczką. Podchodziła tylko wtedy, gdy dawaliśmy jej z ręki suchy chlebek. Chwytała w pyszczek kromkę i uciekała jak najdalej. Pomimo, że taka tchórzliwa, jednak to ona zawsze znalazła sposób żeby coś spsocić! Notorycznie kradła kurom i kaczkom jedzenie nic nie robiąc sobie z naszych sposobów zabezpieczania karmideł. Intuicyjnie chyba wyczuwała niedomknięte wrota w stodole, gdyż zawsze w takim przypadku dostawała się do środka i plądrowała w zbożu. Często, gdy... Czytaj więcej→
Gospodarz, z którego uprzejmości korzystaliśmy i trzymaliśmy u niego kozy i ozdobne kurki, ma dwa psy. Jamnika Puzona i kundelka Zygusia. Obydwa psy nauczone, że są panami podwórka, niczego nie przeczuwając stanęły nagle oko w oko z Cypisem! Nigdy wcześniej nie spotkały czegoś takiego, więc zapewne nawet nie wiedziały co to jest? Krowę znały. Nawet kiedyś i owszem, obszczekały ją jak należy, a ona tylko łagodnie muczała. Na końskim ogonie też czasami przejechały się. Chcąc udowodnić Kubie, że to one rządzą na podwórku, czepiały się jego ogona i tak długo nie chciały puścić, aż pan ich nie odgonił. Myślały więc, że nie ma na nich mocnych! A już na pewno nie ten mały, rogaty cudak, niewiele od nich większy! I tu się pomyliły! Jeżeli chodzi o Cypisa, to ona już musiała mieć wcześniejsze starcia z psami. Nie czekając na zaczepkę, sama ruszyła do ataku i tak długo i zawzięcie trykała psy rogami , aż zagoniła je skomlące z powrotem do domu! Stała jeszcze jakiś czas pod progiem i gdy tylko odważyły się wystawić pyski, ona opuszczała łeb i nadstawiała rogi. Od tego czasu zawsze już trwa wojna między psami i Cypisem, przy czym psy są odważne gdy są razem, w pojedynkę zaś przed nią uciekają. Po jednej i drugiej stronie przybywa obrażeń i blizn. Chyba dopiero przeprowadzka kóz na ich własne podwórko pozwoli zakończyć tę wojnę. LiniSemen Czytaj więcej→