strzalka-w-roli-mamy

Rozpychacze
Podczas Świąt Wielkanocnych Strzałka zmyliła naszą czujność i wyprawiła sobie gody.
Od kilku dni miała cieczkę więc pilnowaliśmy jej, żeby sama nie wychodziła z domu. Tym bardziej, że pod samymi drzwiami czuwał Zyguś. Jej przyjaciel, a teraz wyraźnie adorator. Siedział już drugi dzień i drugą noc nie zważając na deszcz i wiatr. Nawet i jeść nie potrzebował. Ot, położył się przy ścianie ganku i czekał. Inne psy też pokazywały się na działce pokonując ogrodzenie, ale były mniej wytrwałe.
W związku z tym, na spacery Strzałka wychodziła na smyczy.
W drugi dzień świąt przyjechali do nas goście. Trochę zamieszania z powitaniami, z zastawianiem stołu, z wychodzeniem na dwór na papierosa i… suczka to wykorzystała.
Zanim zorientowałam się w sytuacji, już było po fakcie. Mogliśmy tylko z daleka oglądać jej gody.
Co ważne, ona wcale nie wybrała Zygusia!
Uciekła z domu dla całkiem innego psa. Takiego nawet i niezbyt ładnego. No cóż, jej wybór!
Faktem jest, że wtedy gdy z domu wybiegła, to akurat Zygi nie było. Może uciekł przed moimi gośćmi, których nie znał? A może w końcu zgłodniał? Nie ważne. Okazję stracił.

W połowie czerwca na świat przyszły dwie suczki. Jedna czarna z białymi dodatkami,  po tatusiu. Druga ciemno brązowa, po mamusi z wyraźnym wpływem tatusia.  Urodziły się w odstępie ośmiu godzin. Ta czarna przyszła na świat późnym wieczorem, a ta brązowa była poranną niespodzianką. Mąż był przy Strzałce do późnej nocy, ale w końcu poszedł spać przeświadczony, że będzie tylko jeden piesek, ale w sumie były dwa. Ja wtedy mieszkałam z synem w mieście i nie mogłam brać udziału w tej radosnej chwili.
To był moment, gdy mieliśmy pięć psów!
Wiedziałam, że tak nie może zostać. Strzałka, od kiedy miała małe, przestała całkowicie tolerować Gucia. Odganiała go dosyć agresywnie, a ten rozpuszczeniec tak i tak zaczepiał ją i małe. Mieliśmy dwa wyjścia: Guciu do budy, nawet dostał swoją własną, albo do innych ludzi.
Znaleźliśmy mu nowy dom. On nie nadawał się do życia w budzie. Za bardzo rozpieszczony i za delikatny.
Guciu na pewno na zmianę nie narzeka. W nowym domu jeszcze bardziej jest rozpieszczany.

Strzałka z maleństwami opanowała ganek. Tam miała swoje legowisko.
W czasie, gdy maleństwa rosły ja już dosyć często przyjeżdżałam na wieś.
Do tej pory Strzałka zawsze i wszędzie mi towarzyszyła. Teraz nie. Co jakiś czas, na króciutko tylko, odszukała mnie na działce sprawdzając co robię i przyjmując ode mnie porcję głaskania. I zaraz biegiem wracała do małych. Teraz one były dla niej najważniejsze. Karmiła je i pielęgnowała. One doiły ją, że aż mlaskały. I rosły. Najpierw było to takie dwa grube serdelki. Wtedy jeszcze nic tylko jadły, spały i świata nie widziały bo były jeszcze ślepe. Później, gdy otworzyły oczy i po jakimś czasie zaczęły już bawić się, to był najfajniejszy widok! Co one wyczyniały. Dobrze, że były dwie bo miały towarzystwo do zabaw. Strzałka to wszystko nadzorowała, a czasami strofowała je jak już za dużo wariowały. To właśnie na ganku bawiły się, no i załatwiały. Dopóki piły tylko mleko mamy, to Strzałka ich nieczystości zlizywała. Potem już my musieliśmy po  nich sprzątać. Nie trwało to długo, bo bardzo szybko zrozumiały, że na siusiu i kupkę to trzeba zejść na trawę. Podpatrzyły to zachowanie u mamy.
Od początku wiedzieliśmy, że nie mogą zostać z nami na zawsze.
Nawet nie nadaliśmy im imion nie chcąc się do nich przywiązywać.
Bez problemu znaleźli się chętni na ich adopcję.
Czarnobiała  kluska poszła od nas pierwsza. Do dalszej rodziny mojego męża.
Strzałka nie rozpatrzała za nią.
Po tygodniu, czyli wczoraj,  drugą sunię oddaliśmy obcemu, ale sprawdzonemu właścicielowi.
Strzałka zachowuje się tak jakby nigdy nie miała małych.  Tak to jest u zwierzaków. Urodziła, troszczyła się o maluchy, odchowała i… jest gotowa na nowy cykl.

Na razie dostanie zastrzyk antykoncepcyjny.
Może kiedyś? Z Zygusiem? …

LiniSemen

Posted by LiniSemen On Sierpień - 13 - 2009 Zwierzaki

Wieś Stany k. Nowej Soli | Sklep z rękodziełem, papierowąwikliną, ekowyrobami