No i udało się! Nasza Małgosia wysiedziała jajka i ma małe kurczaczki. Sześć sztuk. Jedno jajko zaziębiła i kurczak się nie wykluł. Pisklęta są w trzech kolorach- białe, czerwonawe i czarne. Z każdego koloru po dwie sztuki. Żadne z nich nie jest potomkiem Małgosi, gdyż jajek od niej nie podkładaliśmy do wysiedzenia. Dla Małgosi nie ma to żadnego znaczenia. Ona wszystkie kurczaki wychowa jak swoje. Zawsze tak robi. Zresztą to jest zaleta wszystkich ptakowatych.
W czasie jak Małgosia zapadła w letarg przy wysiadywaniu jajek, to często sprawdzaliśmy czy ona w ogóle jeszcze żyje. Siedziała nieruchomo jak figurka z porcelany, zero ruchu i dźwięku. Pełna koncentracja na wykonywanej pracy. Pracy może i niezbyt ciężkiej, na pewno jednak nie dla wiercipiętów, ale bardzo odpowiedzialnej, wręcz misyjnej, bo nowe życie…
Teraz po wykluciu maluchów czeka ją ciąg dalszy misji. Musi nauczyć to rozbiegane stadko wszystkiego co w życiu wiedzieć potrzebują, a więc że:
-jedzenie serwują im ludzie, a oni mają tylko wcinać, żeby zdrowo rosnąć.
-kąpać się powinni często, w suchym piaseczku, to nie będą mieli robali w piórach.
-kurki muszą gdakać, a koguciki piać.
…
Tych mądrości jest pewnie dużo więcej i jestem pewna, że Małgosia o niczym nie zapomni, chociaż lata swoje już ma.
Chowajcie się zdrowo maluchy.
LiniSemen