Wieki to trwało, ale w końcu mamy w Stanach bibliotekę. Społeczną bibliotekę. Już kilka lat temu, pisząc Plan Odnowy wsi Stany, marzyło mi się, żeby w naszej wsi, w wyremontowanych pomieszczeniach przy sali wiejskiej, powstała biblioteka. I nie tylko. No i marzenia częściowo spełniły się. Bibliotekę już mamy. Kto mógł i kto chciał dołożył się do tego dzieła, a korzystać mogą wszyscy mieszkańcy. Jest to ewidentny przykład, że można coś zrobić nie wydając nawet jednej złotówki sołeckiej/gminnej. Ktoś miał zbędne książki, ktoś zbędny regał, a ktoś użyczył biurko… Również nieodpłatnie, dwa dni w tygodniu, przez dwie godziny czekam w bibliotece na miłośników czytania. Jestem zdania, że książki wtedy żyją kiedy są czytane. W moim domu stało sporo takich, do których zaglądałam bardzo rzadko, a do niektórych jeszcze mniej. Jednak wyrzucić ich na makulaturę po prostu nie mogłam. Okazało się, że i inni mają ten sam problem. Półki w domowych biblioteczkach przepełnione i już nie mieszczą nowo kupowanych książek. Wystarczyło tylko popytać i na dzień dzisiejszy nasz księgozbiór liczy ponad 1500 szt. Dodatkowo mamy puzzle, gry i malowanki czyli coś dla najmłodszych. I jak na razie to oni najczęściej przychodzą – pograć i pobawić się. Myślę, że w Polsce niewiele jest takich małych wiosek jak nasza, w których działa biblioteka. A jeszcze mniej takich, gdzie działa... Czytaj więcej→
Wpisy oznaczone tagiem "przemyślenia"
Z miesięcznym opóźnieniem, ale w końcu znalazłam chwilkę czasu, żeby napisać coś niecoś o mojej wyprawie na Targi Turystyki Wiejskiej w Kielcach. Pojechałam tam na zaproszenie Lokalnej Grupy Działania “Porozumienie Wzgórz Dalkowskich”. Przemiła Pani Mariola przekonała mnie, że warto pokazać moje wyroby, wyplecione z wikliny papierowej, na tychże targach. No i rzeczywiście warto było. Ludzie oglądali i chwalili. Podziwiali mój strój wypleciony przeze mnie na ten wyjazd- zabawny stroik na głowę, malutką torebeczkę i broszkę. Miałam do tego jeszcze fartuszek- zapaskę, ale na tym zdjęciu tego nie widać. A te dwie przemiłe dziewczyny w strojach ludowych, to Słowaczki- Elżwieta i Miszelina-tak mniej więcej brzmią ich imiona po polsku. Namawiały do wypoczynku w Zapadnych Tatrach. Na zachętę częstowały przepysznymi naleweczkami. Jedna z jagód- bardziej damska, a druga “Borovicka z Horcom”- uff, piekielnie mocna. No i było bardzo miło. Bardzo. Kto jest ciekaw moich prac, tego zapraszam na www.wyplecione.pl A tak między nami, trochę to jest dziwne, że początkiem tego roku nawet jeszcze nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak wiklina papierowa, a teraz- proszę bardzo! Prowadziłam już warsztaty, jeżdżę na targi/wystawy i mam sklep internetowy. O olbrzymiej frajdzie to już nie wspomnę. Zaprawdę niezbadane są koleje mojego losu. LiniSemen Czytaj więcej→
Tylko tyle pozostało z domu. Jeszcze dwa dni temu, to był szczęśliwy dom trzyletniego Alexa, jego starszego brata – sześcioletniego Remigiusza i ich rodziców. Teraz to pogorzelisko. Szczęśliwie rodzina nie ucierpiała. Pożar wybuchł, gdy nie było ich w domu. Ogień strawił drewniany domek z całym wyposażeniem. Nic nie zostało. Uratowali tylko to, co mieli na sobie. W ogniu zginęła kotka małego Alexa. Latem tego roku ucierpieli na skutek podtopienia, a teraz pożar. Do tego starszy syn choruje na cukrzycę. Dużo trosk i zmartwień jak na jedną rodzinę. Bardzo dzielną rodzinę. Nie chcą, żeby nad nimi płakać tyko oczekują pomocy. Chcą się odbudować. I wielu taką pomoc obiecuje. Wójt. Ośrodek pomocy społecznej. Mieszkańcy wioski. Każdy chce pomóc na ile może. Do akcji pięknie przyłączyła się młodzież. Sami nagłośnili sprawę w szkołach, włączyli do akcji uczniów z innych wiosek, przystąpili do zbiórki pieniędzy.To, co uda im się zebrać, oddadzą potrzebującym. I niezależnie od zebranej kwoty, będzie to taki “wdowi grosz”. Szczególnie cenny. Młodzież wykazała ogromną empatię i dojrzałość. I jak tu ich nie lubić? LiniSemen Czytaj więcej→
Zdjęcie zamieszczone we wpisie dostałam od znajomego, jako wspomnienie lata. Bardzo Ci dziekuję T. Dużo zieleni i ten piękny koloryt nieba. Jak dobrze, że takie piękne widoki udaje utrwalić się. W takie śnieżne dni jak dzisiejszy, to najlepszy sposób na zimową chandrę. I ta bajkowa postać zawieszona nad ziemią, niefrasobliwie wymachująca nogami i grająca na flecie. Postać z dobrej bajki. O szczęściu. Spokoju. Życiu bez trosk i zmartwień. Życiu bez cierpienia. Jest grudzień. Szczególny miesiąc. Miesiąc mszy za te dzieci, które umarły i za te, które pokonały chorobę onkologiczną i wyzdrowiały. Wrocławska Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej AM, pamiętając o swoich pacjentach i ich rodzinach, umożliwia im spotkanie i wspólną modlitwę podczas mszy w Katedrze. Jednego dnia odprawiana jest msza za pacjentów i rodziny tych, którzy przegrali z chorobą. Drugiego dnia za tych, którzy już pokonali chorobę lub nadal walczą. To są takie szczególne dni. Zadumy. Dziękczynnej modlitwy za wyzdrowienie. I modlitwy za spokój duszy. I zwłaszcza wtedy wraca pamięć: - Łukasza, co w sąsiedniej sali walczył z powikłaniami poprzeszczepowymi… - Mateusza, o silnej osobowości, przekonanego o tym, że pokona chorobę, zostanie lekarzem i wiele dobrego zrobi w swoim życiu… - Maksymiliana, który swoje dziewiąte urodziny spędził w sali poprzeszczepowej… - Hani, malutkiej dziewuszki, której... Czytaj więcej→
Nie dane mi było nacieszyć oczy ową męską postacią balansującą na linie nad nurtem rzeki Brdy. Ot, tylko rzuciłam okiem i już musiałam iść dalej za resztą grupy. Dobrze, że Michał i Krzysiu obfotografowali owego pana już poprzedniego wieczora. Dzięki ich uprzejmości, mogę załączyć zdjęcie rzeźby zatytułowanej “Przechodzący przez rzekę”. Jakość może i nie najlepsza, ale wystarczająco pokazuje cały urok lokalizacji rzeźby. W nocy wiele szczegółów rzeźby umyka, to normalne, ale nawet w dzień nie zrozumiałabym, co autor miał na myśli, gdybym nie poczytała więcej w Internecie. I to, co mnie najpierw urzekło formą, teraz urzeka również treścią. Mnie romantyczkę. Okazuje się, że ta postać męska, to adorator pięknej Łuczniczki owej najbardziej rozpoznawalnej bydgoskiej rzeźby. Piękna naga kobieta, przybrana tylko w sandały rzymskie, mierząca z łuku gdzieś przed siebie. Mimo, że z deczko już leciwa, bo przekroczyła setkę, to nadal budzi podziw proporcjonalnością figury. Tak, to tylko posągi opierają się prawu grawitacji. Nic im nie wiotczeje. Nic im nie opada… Nie dziwi więc, że doczekała się adoratora. Może nie on jeden i może nie on pierwszy, ale… Na pewno nie zginie w tłumie. Stara się chłopak jak może. Przykucnął na ponad stumetrowej linie rozpiętej nad nurtem rzeki. Widać, że udało mu się odszukać dwie strzały wypuszczone z łuku przez piękną łuczniczkę... Czytaj więcej→
- Co to za zdjęcie?Przecież na nim nic nie widać. Każdy, kto zwróci uwagę na ten wpis, tak zapewne zareaguje. I rzeczywiście nic nie widać, bo mgła okryła wszystko. I ja też nic nie widzę. Nie widzę dziś. I jutra nie widzę… A jeszcze wczoraj, nawet jeszcze dzisiaj było inaczej. Tyle wizji! Tyle planów! Tyle rojeń! Taka chęć do działania paliła się we mnie, taki zapał! I bęc! Kubeł zimnej wody. Dla kogo to wszystko? Po co na siłę uszczęśliwiać już szczęśliwych? Po co iść na przekór? Po co? I z kim? Taki właśnie mam dzisiaj nastrój po zebraniowy. Zwątpienie. Zniechęcenie. - Może odpuścić? Dać sobie spokój? I nie nauczyć ich, że: ” … każdy jest w stanie zdobyć to, czego pragnie i to, czego mu potrzeba” ? ( ALCHEMIK Paulo Coelho) Mgła to nie jest trwałe zjawisko:). LiniSemen Czytaj więcej→
Babie lato już za nami. Zaczęły się poranne przymrozki. Mgliste poranki. Pochmurne dni. Brr! Jeszcze można zobaczyć misterne pajęczyny. Srebrzą się schwytanymi kropelkami mgły. Uwypuklając zawiły wzór pajęczej koronki pozwalają w pełni podziwiać tkackie zdolności owada. Podziwiam. Widok piękny i ulotny. W przyrodzie tak, ale… Kilka dni temu byłam na szkoleniu, niedaleko Warszawy. Trochę żałowałam, że być może przez ten wyjazd umkną mi ostatnie ciepłe jesienne dni. Długie spacery z psami i babie lato. Skoro jednak z własnej nieprzymuszonej woli zapisałam się na ten wyjazd, to… komu w drogę… . W stolicy ostatnio byłam lat temu …dzieści. I wcale nie tęskniłam. Ten ruch, ten pośpiech, to zabieganie… nie ogarniam. Jestem miłośniczką życia na wsi, w bliskim kontakcie z przyrodą. Miasto przeraża mnie z lekka. Teraz miałam tyle czasu, żeby pobieżnie tylko, obejrzeć okolice Dworca Centralnego i Pałacu Kultury. I już naprzeciw Dworca jakże piękny widok- Złote Tarasy! Przepiękna konstrukcja dachu, jak pajęczyna, zawieszona między dużo wyższymi sąsiednimi budynkami. Nie mam zdjęcia z zewnątrz, a tylko takie na którym starałam się uchwycić Pałac Kultury ponad przeźroczystym dachem Złotych Tarasów. Twórcy tego cudu może nie chodziło o to, żeby kojarzyć ten widok z pajęczyną. Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi! Dla mnie było to tak, jakby Warszawa puściła do mnie oczko,... Czytaj więcej→
Nie, nie! Aż takiego wysypu grzybów to nie ma, żeby tak całymi rodzinami rosły. To jest kompozycja własna autora zdjęcia. Tak naprawdę to trzeba pochodzić za grzybami… ale wybór jest od maleńkich do olbrzymów. I bardzo dobrze, bo ta drobnica to dobry znak na następne grzybobrania. A te olbrzymy… oczy cieszą i ducha rywalizacji w grzybiarzach rozbudzają. Tego największego znalazł mój syn. Prawdziweczek błyszczał z daleka pięknym, jasnym kapeluszem, a do tego jeszcze okazał się zdrowy, zdrowiusieńki. Ponad pół kilograma grzybka prześlicznej urody. Mniam. Muszę przyznać się, że pomimo udanego grzybobrania, niedosyt jakiś w lesie poczułam… Rydze! Rydze szukałam, a nie prawdziwki! Poczytałam sobie przepis na rydze z patelni. Oczy moje uwiodło zdjęcie, a kubki smakowe zaczęły ostro domagać się jakowejś, choćby malusieńkiej próbki, tak smakowicie opisanej potrawy. Tym bardziej, że pięćdziesiątki dobiegam, a rydza nie kosztowałam(-:)). No więc w las! I nic. Zero. Nul. Ani jednego rydzyka. Porażka. Łażę ci po tym lesie, coraz bardziej nos na kwintę zwieszam, a kręcę nim i wybrzydzam: - prawdziwek, eee… znowu prawdziwek… - i po co to tyle tych podgrzybków rośnie… - te lasy jakieś takie ubogie, jednorodne…. No i doigrałam się! Jak nie potknę się o gałąź jakowąś! …jak na kolana nie bęcnę! Aż grzyby z koszyka posypały się na mech zielony, a chwilowe malkontenctwo... Czytaj więcej→