Zwierzaki
Filmy
Wpisy
Dzisiaj z wizytą wpadł do nas Guciu. Tak naprawdę, to z wizytą przyszła Pysia. Ona jednak nigdzie sama, bez Gucia, nie chodzi, no to stawili się razem. Dawno już nie widziałam małego łobuza. Tylko z opowiadań mojego męża wiedziałam, co tam u niego nowego. I nie spodziewałam się, że on tak urósł! Już wtedy, jak oddawaliśmy go Pysi, latem zeszłego roku, to był kawał psa! Teraz, to jego własna rodzona matka, podobno rasowa sarenka, byłaby w szoku. Długi jak trzy sarenki razem wzięte! A może podobny do tatusia i sarenka wcale nie byłaby zdziwiona? Pamiętam, jak trafił do nas, a Ania mówiła, że on jest z malutkich piesków. Syn dzisiaj zrobił Guciowi zdjęcia, to się Ania zdziwi jak go na nich zobaczy! Tak naprawdę to nie ważne jest, czy on jest duży czy mały. Dla Pysi on jest doskonały! Widać wyraźnie, że obydwoje za sobą szaleją! Jaśnie pan Guciu większość czasu spędza u niej na kolankach, albo na łapkach. Ona ciągle go głaszcze... Czytaj więcej→
Pół roku już mija jak Szafir został sam, a my ciągle nie możemy dać sobie z nim radę. Najpierw, dwa tygodnie po śmierci Ruda, w ogóle nie meczał, nie wychodził ze stajenki i większość dnia leżał ze smutnym wyrazem pyska. Baliśmy się czy i on nie jest chory. Szczęśliwie okazało się, że nie. Jadł mniej niż zawsze, ale jadł. Doszliśmy do wniosku, że on tak przeżywa brak Ruda, z którym był całe swoje życie. Dni mijały, a Szafir był cichutki jak trusia. Jak już wyszedł ze stajenki to podchodził do furtki i tak jakby za kimś wyglądał. Nie chodziło o to, żeby mu przynieść chlebek. Nawet i ten jego przysmak jadł bez dawnego apetytu, ot z grzeczności. Po dwóch tygodniach zaczął meczeć.Stawał na pieńkach i meczał głośno jedną serię MEEE, a potem nadsłuchiwał. I znowu. I znowu. I znowu. Mogło to trwać godzin wiele. Robił krótkie przerwy na jedzenie i od nowa. Nasze kozy kompletnie go ignorowały. Zresztą u nich, od śmierci Cypisa,... Czytaj więcej→
I co tu zrobić z tym Pagonem? Dzisiaj znowu narozrabiał. Tym razem dużo poważniej. Zadusił kurę. Od dwóch dni, znowu wypuszczam Pagona z wybiegu. Naprawdę jest mi go szkoda, że musi tam siedzieć taki samotny. Do tego Zyguś mu dokucza. Nauczył się, że przychodzi na naszą działkę, idzie pod wybieg Pagona i prowokuje go wiedząc, że może to robić bezkarnie. Kiedyś, na początku, gdy Pagon tylko co nastał u nas, to oni byli przyjaciółmi. Te czasy już minęły. Teraz po prostu nie cierpią się nawzajem. Zdarzyło się dwa razy, że Zyga przyszedł na działkę jak Pagon był na wolności. Ledwo udało mi się ich rozgonić! I to trzonkiem od haczki. Jeden i drugi nie chciał za żadne skarby ustąpić! A atmosferę podgrzewała jeszcze Strzałka atakująca Pagona. Teraz mamy z Piotrem taką niepisaną umowę. On puszcza Zygę z łańcucha co drugi dzień. Wiadomo, że jak Zyguś nie jest na łańcuchu, to jest u nas. A wtedy Pagon musi być u siebie na... Czytaj więcej→
W tym tygodniu odszedł od nas Jaśku- nasz stareńki kogut. Miał już sześć lat i nadeszła pora jego odpoczynku. Co prawda jego partnerka, Małgosia tak samo wiekowa, żyje jeszcze i nawet odchowuje młode kurczęta rasy zielononóżki, które wysiedziała jak swoje. Samiczki żyją dłużej? U ludzi statystyki to potwierdzają, a u kur i kogutów? Jaś był kogutem rasy silka. Czarnym kogutem. Rasa ta nie ma takich piór jak reszta kur, tylko coś takiego puszystego i mięciusieńkiego. Jak sierść, czy puch. On to chociaż miał kilka piór na ogonie, ale ona to jest biały pomponik. Bo Małgosia jest bielusieńka. Bardzo piękną parę tworzyli Jasiu z Małgosią. Taką elegancką i dostojną. Zawsze trzymali się razem. Razem jedli i razem, przytuleni do siebie, spali. No chyba, że akurat Małgosia wysiadywała jajka. Wtedy Jasiu przestawał się liczyć i musiał sam sobie radzić. Ona schodziła z jajek na krótko, tylko po to żeby coś zjeść i napić się, a zaraz... Czytaj więcej→
Z tego Pagona to już nic dobrego nie wyrośnie! Nieposłuszny! Drań! I tortożerca! Dzisiaj byli u nas nasi przyjaciele, Ewa i Arkadiusz. Wizyta umówiona dużo wcześniej, postanowiłam więc upiec pyszne ciasto. Przepis jest mojego pomysłu i wielokrotnie już go robiłam, ale dla nich jeszcze nie. Wczoraj, po południu, szybciutko upiekłam biszkopt ze zmielonymi orzechami włoskimi zamiast z mąką. Dostałam cały worek orzechów od sąsiadki, od Ani. Dziadek Leon łuskał je dla mnie wytrwale. Później już tylko przez młynek do orzechów i do próżniowego opakowania. Czekają na taką chwilę właśnie, kiedy dostaję weny do pieczenia. Drugie ciasto to prawie tylko kogel mogel z wiejskich jaj, czyli puszysty i żółciusieńki obłoczek. Nad wyraz mi jedno i drugie urosło. Zrobiłam krem śmietankowy. Przyznaję- z proszku, ale doprawiłam niezłą ciupką ajerkoniaku własnej produkcji. Ciasta sobie stygły, żebym mogła przełożyć je kremem, a mnie poniosło na... Czytaj więcej→
W naszym gospodarstwie pojawili się nowi mieszkańcy. Wczoraj, mąż przywiózł dwie świnki wietnamskie i knurka z rasy świniodzików. Wszystko to młodzież. Przy czym knurek jest ciut starszy i w tej chwili co najmniej cztery razy większy od świnek. A te dwie kruszynki mają może 10 – 15 centymetrów długości. Bardzo boją się nowego otoczenia. Samczyk jest odważniejszy i fuka na nas prawie jak dzik. Panienki chowają się za niego i zaglądają wystraszone. Tam, gdzie się urodziły, były chowane na pół dziko. Gospodarz sypnął raz dziennie jedzenia i latały sobie w dużej gromadzie po sadzie i pobliskim lesie. U nas, tylko wczoraj i dzisiaj, to nie wiem czy nie ze sto razy ktoś co chwilkę do nich zaglądał i zagadywał. Są super atrakcją. Dzisiaj wieczorem było widać, że już mnie nas się boją. Gdy ktoś nadchodzi, to nie uciekają do domku, tylko na moment nieruchomieją, a po chwili już zapominają o intruzie. Wielką frajdą jest obserwować... Czytaj więcej→
Podczas Świąt Wielkanocnych Strzałka zmyliła naszą czujność i wyprawiła sobie gody. Od kilku dni miała cieczkę więc pilnowaliśmy jej, żeby sama nie wychodziła z domu. Tym bardziej, że pod samymi drzwiami czuwał Zyguś. Jej przyjaciel, a teraz wyraźnie adorator. Siedział już drugi dzień i drugą noc nie zważając na deszcz i wiatr. Nawet i jeść nie potrzebował. Ot, położył się przy ścianie ganku i czekał. Inne psy też pokazywały się na działce pokonując ogrodzenie, ale były mniej wytrwałe. W związku z tym, na spacery Strzałka wychodziła na smyczy. W drugi dzień świąt przyjechali do nas goście. Trochę zamieszania z powitaniami, z zastawianiem stołu, z wychodzeniem na dwór na papierosa i… suczka to wykorzystała. Zanim zorientowałam się w sytuacji, już było po fakcie. Mogliśmy tylko z daleka oglądać jej gody. Co ważne, ona wcale nie wybrała Zygusia! Uciekła z domu dla całkiem innego psa. Takiego nawet i niezbyt ładnego.... Czytaj więcej→
Smutek za smutkiem. Jeszcze nie umiem sobie poradzić z tym, że już nie ma Ruda, a wczoraj Cypis odeszła od nas na zawsze. Wiem, że była już stareńka, miała około trzynastu lat, ale… Tak i tak smutno i żal. Już kilka ostatnich dni było po niej widać, że szykuje się do drogi. Prawie nie jadła. Ona, która żyła tylko po to żeby jeść! Już nie interesował jej chlebek, ani zupka. Leżała sobie cichutko u siebie w zagródce i drzemała. Pozostałe kozy też zachowywały się inaczej. Nie rozrabiały, nie trykały się rogami, nie meczały. Zapadła cisza. Powaga i spokój ogarnęły stadko zwykle rozbrykane i awanturujące się pomiędzy sobą. Cypis trochę spała, trochę leżała patrząc przez drzwi na słoneczny świat. I gasła. Zaglądałam do niej co trochę podając jej chociaż wodę do picia. Wiedziałam, że to już są jej ostatnie chwile. Dane jej było przeżyć długie życie. Dochowała się wielu potomków. Teraz miała przy sobie swojego... Czytaj więcej→
Wczoraj odszedł od nas Rud. Zdechł nie wiemy z jakiego powodu. Miał zaledwie pięć lat. Cierpiał dni kilka, ale do końca nie spodziewaliśmy się takiego zakończenia. Był młodym silnym capem i wierzyliśmy, że poradzi sobie z chorobą. Niestety, ale nie. Jest mi bardzo smutno. Jak po stracie kogoś bliskiego. To był mój cichy faworyt. Dzięki mnie trafił do nas. To ja uparłam się, żeby i jego kupić. Mąż wybrał Szafira. Ale mnie urzekła trójkolorowa barwa sierści Ruda. Podejrzewam, że Rajan jest jego potomkiem, z uwagi na białe kopytka. Później w okresie dorastania, Rud dostał taką romantyczną długą grzywkę spuszczoną na oczy. I potrafił tak podrzucać głową jakby sobie tym ruchem grzywkę poprawiał. Jak niektórzy ludzie. Zawsze wydawał mi się romantykiem. Widziałam jak przyglądał się kwiatom koniczyny rosnącej na wybiegu. Stał nad nimi i przekrzywiał łeb to na prawo to na lewo. Naraz podszedł do niego Szafir i … zżarł kępę... Czytaj więcej→
- Czy możemy przywieźć na kilka dni małego pieska? Ania wzięła go od znajomej dla swojej mamy, ale jej się nie podoba. A ta znajoma wyjechała na dni kilka i… W taki oto sposób trafił do nas Guciu. Szczeniaczek. Matka sarenka, ale ojciec na pewno nie! Albo za dobrze Gucia karmiliśmy. Guciu był u nas od listopada zeszłego roku. To był nasz trzeci pies. Miał być dni kilka, a został na dłużej. Jednak w końcu musieliśmy znaleźć mu inny dom. Syn już jest po przeszczepie i może przyjeżdżać na wieś dla świeżego powietrza, ale z mieszkania musieliśmy usunąć zwierzęta. Próbowaliśmy przenieś je do budy. Każde dostało swoją. Niedaleko Pagona. Jednak dla nich to była krzywda. Ostatecznie Strzałkę wysiedliłam na ganek, a Gucia oddałam bratanicy męża. Jego nową panią jest Pysia, ta sama co przyprowadziła mi Pagona. Z tego co słyszałam to Guciu ma tam jak w raju! Śpi z Pysią w łóżku. Babcia karmi go kanapeczkami, a wszyscy go kochają... Czytaj więcej→